Panującemu od 1648 r. Janowi Kazimierzowi wydawało się, że kraj znajduje się na krawędzi zagłady. Przeżywający załamanie nerwowe monarcha myślał o zrzeczeniu się korony, a nawet o kapitulacji. I całkiem możliwe, że tak by właśnie postąpił, gdyby nie odparcie oblężenia Jasnej Góry.
Skłonność Jana Kazimierza do publicznych gestów wraz z jego rzeczywistą religijnością sprawiała, że bardzo lubił on składać publiczne śluby i wyrażać skruchę. Jednocześnie jednak był on człowiekiem inteligentnym i odważnym, potrafiącym wiele zdziałać, jeśli tylko miał odpowiedni przypływ energii. Taki właśnie okres przypływu energii nastąpił u niego zimą i wiosną 1656 r., kiedy to Jan Kazimierz przedostał się do jednego z kilku największych miast polskich niezajętych przez wroga – do Lwowa.
Wkrótce po złożeniu przez Jana Kazimierza ślubów lwowskich, karta wojny zaczęła obracać się przeciwko Szwedom, a na korzyść Polski. Do Lwowa nadeszła wiadomość o zwycięstwie Stefana Czarnieckiego nad Wartą, stopniowo odbijano z rąk wroga kolejne ziemie. Sukcesy w walce z wrogiem powszechnie kojarzono z wstawiennictwem Matki Bożej, mającym miejsce za sprawą obrony Jasnej Góry i ślubów lwowskich Jana Kazimierza.
Wreszcie, w 1660 r. cały kraj był wolny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz