poniedziałek, 23 maja 2011

POLSKO ZNÓW CIĘ OSKARŻA Steinbach wini polskich nacjonalistów


Największe niemieckie gazety i agencje informacyjne szeroko komentują wizytę szefowej Związku Wypędzonych (BdV) w Polsce. "Die Welt" umieścił we wczorajszym wydaniu obszerny wywiad z Eriką Steinbach. Niemieckojęzyczny portal www.polen.pl posunął się nawet do porównania jej przyjazdu do Polski z majową wizytą w Warszawie prezydenta USA. Autor artykułu stwierdza, że obydwie wizyty wywołują dużo kontrowersji i dyskusji.

Dla niemieckich mediów nie ma wątpliwości, że wizyta Steinbach w Polsce jest wyjazdem służbowym w ramach pełnienia przez nią funkcji rzecznika frakcji chadeckiej ds. praw człowieka i pomocy humanitarnej w Bundestagu. Niemieckie "Die Welt" cytuje wypowiedź burmistrz Rumi Elżbiety Rogali-Kończak, która przypomniała, że "rodzina Steinbach nie miała w Rumi żadnego majątku i nie została wypędzona". Na temat możliwości spotkania z szefową BdV pani burmistrz miała odpowiedzieć, że "spotkanie takie powinno się rozpocząć na miejscowym cmentarzu, gdzie pogrzebanych jest ok. dwóch tysięcy polskich żołnierzy poległych wskutek niemieckiej napaści w 1939 roku - ale Steinbach odmówiła spotkania na cmentarzu".
Przewodnicząca BdV planowała złożenie kwiatów pod tablicą upamiętniającą niemieckie ofiary zatopienia w 1945 roku statków "Wilhelm Gustloff", "Steuben" i "Goya". Redemptoryści, którzy są gospodarzami kościoła Ludzi Morza, nie zgodzili się na tę wizytę. Ale "Deutsche Welle" na swoich stronach internetowych informuje, że "proboszcz Marek Mirus powiedział, że kościół nie może być zamknięty dla człowieka, który ma potrzebę modlitwy za zmarłych, ale zaraz dodał, iż dotyczy to wizyt prywatnych, a nie politycznych".
W wywiadzie dla "Welt am Sonntag" Steinbach stwierdziła, że wie, iż jest nielubiana w Polsce, ale nie przez wszystkich, lecz tylko przez polskich nacjonalistów z polskiej prawicy. Natomiast liberalny rząd Donalda Tuska zdecydowanie osłabił takie ostre tony. Jej zdaniem, pokolenie młodych Polaków nie ma problemów z odbiorem jej osoby. Według Steinbach, żądania, aby polska mniejszość w RFN miała prawa adekwatne do przywilejów Niemców mieszkających w Polsce, są nierealne i wysuwane wyłącznie przez obóz nacjonalistyczny. Szefowa wypędzonych twierdzi, że za Odrą nie ma w ogóle polskiej mniejszości. 
- Moim zdaniem, wizyta Eriki Steinbach w Polsce jest z jej strony prowokacją, a ona sama powinna być w Rumi uznana za persona non grata - mówi senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk. - Jeżeli polski rząd nie reaguje i daje przyzwolenie na pewne zachowania Steinbach, to takie są tego skutki - dodaje. 
Waldemar Maszewski, Hamburg


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz