poniedziałek, 20 czerwca 2011

EUROPA NA ZASIŁKU

Epoka państwa opiekuńczego chyli się ku upadkowi. Rządy wyczerpały już możliwości zadłużania się. Większość młodych pozostaje bez pracy. Kryzys demograficzny i problemy z imigrantami powodują, że socjalne państwo dobrobytu traci rację bytu.
W Hiszpanii liczba bezrobotnych zbliża się do 5 milionów. Bez pracy jest połowa młodych ludzi do 24. roku życia. Coraz gorzej sytuacja kształtuje się w Wielkiej Brytanii. Chociaż oficjalne statystyki mówią o 8 proc. bezrobotnych, nikt nie ma wątpliwości, że bez pracy może pozostawać co najmniej 10 proc. Brytyjczyków. Wśród młodych bezrobocie jest dwukrotnie większe. Strefa euro stała się synonimem 10-procentowego bezrobocia. Liczba pozostających bez pracy rośnie także w Bułgarii (11,4 proc. w marcu 2011 r. wobec 10 proc. rok wcześniej), w Słowenii (8,1 proc. z 7,2 proc.) czy na Cyprze (7,2 proc. wobec 6,5 proc.).


Według Eurostatu, w najbliższych miesiącach można spodziewać się jednak spadku bezrobocia w związku z większym zatrudnianiem robotników sezonowych. Poprawia się także sytuacja w krajach bałtyckich, które w znacznym stopniu ucierpiały podczas ostatniego kryzysu. Jednakże w porównaniu z rokiem 2000 liczba bezrobotnych w Europie zwiększyła się o blisko 3 mln, co jednoznacznie pokazuje, że sytuacja jest poważna. Coraz większym problemem staje się bezrobocie w grupie wiekowej 15-24 lata. Najwięcej młodych pozostaje bez pracy we wspomnianej Hiszpanii, ale także na Litwie i Łotwie.


Nic więc dziwnego, że na ulice wychodzi coraz więcej ludzi. Antyrządowe demonstracje w Grecji, we Włoszech, Francji czy Hiszpanii gromadzą miliony ludzi: studentów, młodzież, związkowców i różnej maści socjalistów domagających się utrzymania przywilejów socjalnych, zwiększenia wydatków państwa i wstrzymania reform. Innymi słowy - utrzymania status quo, którego utrzymać się nie da. Owe żądania są więc równoznaczne z postulatem pogłębiania zapaści państwa i gospodarki. 
Warto też przypomnieć, że bezrobocie wśród młodych ludzi stało się punktem zapalnym rewolty w Afryce Północnej. Rządzący wiedzą więc, że nie warto igrać z ogniem.