piątek, 13 maja 2011

DWAJ PRZYJACIELE, KTÓRZY ZMIENILI HISTORIĘ - Ojciec Święty Jan Paweł II i prezydent Ronald Reagan wspólnie zaangażowali się, by wysłać komunizm "na śmietnik historii". I zrobili to. Bóg uratował ich w zamachach przeprowadzonych na ich życie, by mogli dalej prowadzić swoją misję

Ojciec Święty Jan Paweł II i Ronald Reagan są uznawani za najważniejsze osoby, które przyczyniły się do wyzwolenia spod komunizmu krajów Europy Środkowo-Wschodniej z Rosją na czele. Jaka, Pana zdaniem, była rola Papieża Polaka w tym procesie?
- Bardzo duża. Proszę tylko spytać byłych rosyjskich komunistów - potwierdzą to... Jan Paweł II był pierwszym od 455 lat niepochodzącym z Włoch Papieżem i pierwszym słowiańskim Następcą św. Piotra, a także przedstawicielem jedynego Narodu, który mógł wstrząsnąć całym blokiem komunistycznym. Gdy w 1979 r. Jan Paweł II przyjechał z pielgrzymką do Polski i powiedział rodakom: "Nie lękajcie się", sowieccy przywódcy przestraszyli się... Wręcz odruchowo, jak demon uciekający przed krucyfiksem, zrozumieli, że ten święty człowiek i jego duchowa siła są śmiertelnym zagrożeniem dla zła, które utrwalali poprzez komunizm.
Oczywiście Ronald Reagan również to rozumiał. Mocno stanął przy Papieżu, przy Polsce, a także przy krzyżu, sprzeciwiając się Kremlowi, sowieckiemu systemowi, który słusznie i odważnie określił jako "zło".

Wielu autorów zwraca uwagę, że w pewnym sensie prezydent Reagan współpracował z błogosławionym Janem Pawłem II przy demontażu systemu komunistycznego. Podziela Pan tę opinię?
- Oczywiście. Ronald Reagan i Papież Jan Paweł II zwierzali się sobie podczas prywatnej wizyty prezydenta USA w Watykanie w czerwcu 1982 r. - obaj stwierdzili wtedy, iż Bóg uratował ich w zamachach przeprowadzonych na ich życie, by mogli dalej prowadzić swoją misję. Obaj określili, że zawiera się w niej przede wszystkim uderzenie w samo centrum prawdziwego "imperium zła" - mającego kwaterę główną w Moskwie, siedzibie ideologii odpowiedzialnej za śmierć ponad 100 mln ludzi w okresie od 1917 do 1989 roku. Zarówno Reagan, jak i Jan Paweł II zdecydowali się współpracować, aby osiągnąć powyższy cel.

W jakich obszarach Ojciec Święty i prezydent USA współdziałali ze sobą, by ten cel został zrealizowany?
- Współpraca dotyczyła zarówno moralnego, politycznego, jak i dyplomatycznego wsparcia takich grup jak "Solidarność" oraz dzielenia się informacjami i opiniami na temat sowieckiego zagrożenia. W tej ostatniej dziedzinie np. administracja Reagana, zwłaszcza Bill Casey [William J. Casey, szef Centralnej Agencji Wywiadowczej USA w latach 1981-1987 - red.], wymieniała z Janem Pawłem II i przedstawicielami Stolicy Apostolskiej najbardziej szczegółowe informacje, kreśląc obraz świata z perspektywy wręcz satelity. Aby wymieniać się wiadomościami, Bill Clark [William P. Clark jr., szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego w czasie prezydentury Reagana - red.] stale spotykał się w Waszyngtonie z ks. kard. Pio Laghim [najpierw delegatem, a potem nuncjuszem apostolskim w USA - red.]. Współpracowali oni jako nieoficjalni łącznicy między prezydentem Reaganem i Ojcem Świętym. Jestem biografem Billa Clarka i mam informacje na ten temat z pierwszej ręki. Clark dzwonił do Caseya, mówiąc: "Myślę, że czas na cappuccino". To był ich "zakodowany język", którym wyrażali potrzebę spotkania z ks. kard. Pio Laghim. Niestety, Clark nie robił notatek z tych rozmów, uważając, że tak będzie lepiej. W najlepszym wypadku, zdając prezydentowi relację z tych spotkań, kreślił kilka znaków na serwetce, używając ich do zobrazowania wyników rozmów z ks. kard. Laghim.
Według moich szacunków, administracja Reagana przekazała w latach 80., w formie bezpośredniego wsparcia dla "Solidarności", ok. 50 mln USD. Bardzo ważne było także autoryzowanie przez administrację Reagana w maju 1982 r. NSDD-32 - tajnej dyrektywy (niedawno ujawnionej), która dawała zielone światło oraz instrukcje dotyczące udzielania szczególnego wsparcia "Solidarności" [wśród wielu innych planowanych działań mających na celu walkę ze Związkiem Sowieckim - red.].



Czy zagrożenie rozprzestrzenieniem komunizmu na cały świat było jedynym powodem utrzymywania ścisłych relacji między Janem Pawłem II i Ronaldem Reaganem?
- To był główny powód, historyczny cel, dla którego tych dwóch ludzi poczuło się wezwanych przez Opatrzność Bożą do działania. Ale zgadzali się oni również w wielu innych sprawach, włączając w to wielką potrzebę zaangażowania w obronę świętości i godności życia ludzkiego, zwłaszcza poczętych dzieci, zagrożonych przez globalną plagę aborcji, która jest również przejawem zła czynionego przez ludzi i która pochłonęła więcej ludzkich istnień niż komunizm. Obaj odrzucali też postawę "moralnej równoważności" w polityce zagranicznej oraz relatywizm moralny w kulturze.

Niektórzy uważają, że był pewien kluczowy dla losów świata moment w relacjach Ojca Świętego i Ronalda Reagana, mianowicie tajemnicze spotkanie na Alasce w 1984 roku. Wiemy coś więcej o tej rozmowie?
- To interesujące pytanie. Spotkanie na Alasce zostało zignorowane przez historyków, a wszyscy chcielibyśmy więcej wiedzieć na ten temat. Napisałem o tym w mojej biografii Billa Clarka pt. "The Judge: William P. Clark, Ronald Reagan´s Top Hand" [Sędzia: William P. Clark, prawa ręka Ronalda Reagana - red.]. Bill Clark uczestniczył w spotkaniu na Alasce. Reagan i Jan Paweł II spotkali się w miejscowości Fairbanks w maju 1984 r., głównie na skutek różnych zbiegów okoliczności. Papież zatrzymał się tam podczas swojej podróży do Korei Południowej, dokąd udawał się na obchody 200-lecia katolicyzmu na Półwyspie Koreańskim. Reagan wracał z ważnej wizyty w Chinach. Kiedy mieszkańcy Alaski spytali prezydenta, co powiedział Chińczykom, odparł: "Próbowałem im wytłumaczyć, czym jest Ameryka i kim jesteśmy, aby przybliżyć im naszą wiarę w Boga i nasze umiłowanie wolności". I rzeczywiście o tym mówił. 27 kwietnia 1984 r. stanął naprzeciw ateistyczno-komunistycznych chińskich przywódców i powiedział przed kamerami i mikrofonami, że "Ameryka została założona przez ludzi, którzy poszukiwali wolności, czcząc Boga, ufając Mu i poddając się Jego prowadzeniu w codziennym życiu". Reagan nie zmarnował szansy, by pozwolić Chińczykom usłyszeć w ich radiu i telewizji rzadko wspominane w ich kraju słowo "Bóg".

W kraju, do którego nie mógł przyjechać Papież, Ronald Reagan mówił to, co Jan Paweł II chciałby tam powiedzieć?
- Tak, a trzy dni później, 30 kwietnia, przemawiając do studentów Uniwersytetu Fudan w Szanghaju, Reagan wyjaśnił najważniejsze myśli z Deklaracji Niepodległości USA, zauważając, że Amerykanie wierzą, iż wszyscy ludzie zostali obdarzeni przez Stwórcę pewnymi niezmiennymi prawami. "Religia i wiara są dla nas bardzo ważne" - powiedział o swoich rodakach, tłumacząc chińskim studentom, że "większość Amerykanów wyprowadza swoje przekonania religijne z Biblii Mojżesza, który wyzwolił swój lud z niewoli, i z ksiąg Ewangelii mówiących o Jezusie Chrystusie, który powiedział nam, by kochać bliźniego "jak siebie samego" i postępować wobec innych tak, jak byśmy chcieli, by i oni postępowali wobec nas. Jan Paweł II czytał wystąpienie Reagana w Chinach i był pod jego wrażeniem, ponieważ sam zawsze chciał pojechać do tego kraju, aby mówić jego mieszkańcom o Chrystusie. Niestety, komunistyczne władze nie zgadzały się na to. Chińczycy nie chcieli wpuścić Papieża, ale przyjęli z otwartymi ramionami Reagana. Podczas spotkania w Fairbanks w maju 1984 r. Ojciec Święty komentował "ważną wizytę" prezydenta USA w komunistycznych Chinach. Rozmawiali również o sprawach politycznych, oczywiście także o polityce światowej, a w szczególności polityce państw komunistycznych. W 1984 r. działacze "Solidarności" byli nadal prześladowani, podobnie jak Kościół, zarówno w Związku Sowieckim, jak i w krajach Europy Wschodniej.

Co wiemy o osobistych relacjach łączących Jana Pawła II i Ronalda Reagana?
- Zachowywali wobec siebie głęboki, wręcz duchowy szacunek, ale też respekt, jakim darzą się dwaj "zawodowcy". Powiem kilka słów o mojej ulubionej historii, którą szerzej opisałem w książce "Ronald Reagan i upadek komunizmu", wydanej także w Polsce. Była wiosna 1989 roku. Polska przygotowywała się do tego, co jeszcze 10 lat wcześniej byłoby nie do pomyślenia: demokratycznych wyborów parlamentarnych. Skończyła się kadencja prezydenta Reagana. Na kilka tygodni przed wyborami w Polsce prezydent przyjął w swoim biurze w Kalifornii czterech panów: dwóch Polaków i dwóch towarzyszących im Amerykanów polskiego pochodzenia. Jednym z nich był Krzysztof Zawitkowski, obecny szef Polsko-Amerykańskiej Fundacji Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego (PAFERE). Zapytali Reagana, mistrza organizowania kampanii wyborczych, czy ma jakieś rady albo słowa zachęty dla działaczy "Solidarności", jak przygotować się do ostatniego etapu kampanii przed wyborami. Zawitkowski oczekiwał, że usłyszy słowa o strategii politycznej, a nawet o wezwaniu Tomasza Jeffersona albo ojców założycieli Stanów Zjednoczonych. Jakże się zdziwili, gdy usłyszeli słowa: "Posłuchajcie swojego sumienia", gdyż "właśnie przez nie Duch Święty mówi do was". To była niezwykła uwaga, ale po chwili były już prezydent wypowiedział jeszcze bardziej zaskakujące słowa. Podszedł do wiszącego na ścianie wizerunku Jana Pawła II i powiedział: "On jest moim najlepszym przyjacielem". Potem dodał jeszcze: "Wiecie, że jestem protestantem, ale on jest wciąż moim najlepszym przyjacielem". 
Ci dwaj przyjaciele razem zaangażowali się w to, by wysłać komunizm "na śmietnik historii", jak to określił Reagan. I oni to po prostu zrobili - a później, jak mówili - reszta należy już do historii. Niezła "robota" dwóch wielkich historycznych postaci i dwóch przyjaciół.

Z prof. Paulem Kengorem, wykładowcą nauk politycznych w Grove City College w Pensylwanii (USA), autorem m.in. biograficznych książek o prezydencie Ronaldzie Reaganie, rozmawiaŁ Mariusz Bober

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz